Miłość.
Serce wyrywa z utęsknienia. Gdyby nie miłość byłaby może obojętność, nienawiść, beznadzieja.
Kruchość chwili i siła oddechu wzniosłości i uczucia. Dążenie do kochania, pokochania, zakochania.
Ból, strach, drżenie, upadek.
Oddycham i szukam opanowanego przejścia przez to wszystko. Ból i złość
jest czasami silniejsza, szybsza o krok, niż zaakceptowanie tego co musi się zdarzyć. Walczę o każdy uśmiech, walczę o każdy moment, który
jest wyrocznią bycia gdzieś indziej, gdzieś po za tym wszystkim zwariowanym, szalonym, bolesnym. Nie umiem być teraz miła, dobra dla siebie. To coś,
przeszywa moje serce. Łzy kapią bólem duszy, która tak wierzyła, ufała. Boże, gdzieś ukrył swój uśmiech, gdzieś schował swoją potęgę dobroci ????? Pokazujesz mi drogę nadziei i wiary, a potem
kierujesz na skalistą górę, bez odpowiedzi. Tyle razy padałam na
kolana. Płacząc, szukałam Ciebie między odrobinami mego człowieczeństwa.
Tyś jest wieki, miłościwy...Tyś jesteś N-A-J.
Cisza, której nie ma - oddala mnie w zamyślenie. Szukam sensu tego
wszystkiego. Szukam oparcia i energii by uwierzyć w to co Ty wierzysz,
lub od nas, ode mnie oczekujesz. Walczę o każdy uśmiech, o każdą
chwilę dobra. Dodaj nam sił, dodaj nam wytrwałości. Zamykam
oczy. Szukam Ciebie i Twojej dobroci. Wsłuchuję się w bicie mego życia i życia moich uśpionych nienarodzonych.
Jesteś, kochasz, widzisz.
Czy poprowadzisz???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz